Huta Pieniacka ma swojego ducha. Myślę, że przed trzydziestu laty zostałem przez siłę, mocniejszą od mojej woli, świadomości zmobilizowany do działań – upamiętniających ofiary zbrodni ludobójstwa popełnionego przez ukraińskich nacjonalistów. Wtedy też także rozbudzona została – moja tożsamość kresowa.
Huta Pieniacka
W Hucie Pieniackiej zginęło ponad 1100 jej mieszkańców i uciekinierów z okolicznych wiosek, a także 20 ukrywających się tam Żydów, oraz dwóch rannych partyzantów sowieckich. Okoliczności wskazywały na sprawców – Ukraińców, zwerbowanych przez Niemców do walki z Armią Czerwoną, a także zorganizowanych w Ukraińskiej Powstańczej Armii, i okolicznych chłopów.
Moja tożsamość kresowa
Pod koniec 1988 roku umarła moja matka. Dożyła sędziwego wieku, odchodziła z tego świata pogodzona z losem, osoby doświadczonej prawie czterdziestoletnim wdowieństwem, wypędzeniem z ziemi rodzinnej, prześladowaniami za pochodzenie, trudem samotnego wychowania trójki dzieci. Pan Bóg wynagrodził jej to pod koniec życia – czułą opieką najstarszej córki i kontaktami z siedmiorgiem wnucząt.
Przygnębiony jej odejściem przypomniałem sobie, że kiedyś zostałem zagadnięty przez radcę prawnego szpitala, w którym pracowałem, czy przypadkiem nie jestem synem nauczycielki jego matki? Postanowiłem ją odszukać.
Przekazując jej smutną wiadomość, spotkałem się ze wzruszającym przywiązaniem wiekowej już pani do wspomnień z tamtego okresu. Zatrzymała mnie wtedy dłużej, żeby wszystko mi dokładnie, co się w jej życiu wydarzyło opowiedzieć. Dominujące miejsce w tych wspomnieniach zajmowała zbrodnia ludobójstwa w Hucie Pieniackiej, w której wtedy zamordowano jej siostrę Annę oraz brata Pawła Jarymkiewiczów i inne bliskie jej osoby.
Ja o tym nic nie wiedziałem. Rodzice bowiem bardzo niechętnie wracali do wspomnień z tamtego okresu. Jednak one co rusz ożywały, wraz z pojawieniem się u nas, w nowym miejscu zamieszkania w Wadowicach kogoś z tamtych czasów : naszych krewnych przemieszczających się na „Ziemie Obiecane”, albo uczennic mojej mamy – szukających u moich rodziców rady- co w tych, nowych okolicznościach robić?
Rozmawiano przyciszonym głosem, przeważnie wtedy, kiedy poszliśmy już spać .Byłem małym dzieckiem, ale moja pamięć chłonęła i utrwalała w sobie wszystko to, co dotyczyło tamtych spraw i czasów. Tamtych ludzi i tamtej ziemi z której zostaliśmy wypędzeni. Mitycznej krainy, o której w okresie dorastania i później, wstyd przyznać – zupełnie zapomniałem.
Dopiero ona, pani Janina Inorowicz, uczennica mojej mamy, prosta kobieta, której edukacja zakończyła się na 6 klasie szkoły, której moja mama w Pieniakach była kierowniczką – moje wspomnienia z dzieciństwa obudziła.
Huta Pieniacka w postępowaniu prokuratorskim
Dodatkowo w tym, mniej więcej czasie, prokurator Prokuratury Wojewódzkiej w Krakowie Włodzimierz Konarski na łamach Trybuny Opolskiej organu prasowego KW PZPR w Opolu informował o wszczęciu śledztwa w sprawie zagłady Huty Pieniackiej. Apelował do osób, które coś na temat tych tragicznych wydarzeń wiedzą. Prosił o współpracę z Oddziałem Krakowskim Instytutu Pamięci Narodowej.
Wspomnienia z Huty Pieniackiej
Bardzo poruszony odpowiedziałem na ten apel, opublikowanym przez gazetę tekstem „Ocalałem z rzezi zgotowanej Polakom”. Opisywałem w nim moje kontakty z osobami, które w Hucie Pieniackiej utraciły najbliższych krewnych. Wymieniłem ich nazwiska, w większości podane mi przez uczennicę mojej mamy. Podałem również okoliczności zamordowania przez ukraińskich nacjonalistów siostry mojego ojca, jej męża i ich nastoletniej córeczki, mojej kuzynki.
Pisząc wtedy o tych strasznych czasach, upomniałem się również o pamięć zbrodni dokonanej na pieniackim proboszczu Ks. Józefie Wieczorku, który był przyjacielem moich rodziców. Ksiądz został zabity na wiosnę w 1941 przez NKWD! Cenzura w 1988r. była już łagodniejsza i nie wycięto mi opisu jego śmierci. Proboszcza wyprowadzono z kościoła, po odprawieniu wielkopostnych „gorzkich żalów”. Na śmierć wiodło go czterech „striełców”, dwóch konnych i dwóch pieszych. Zabito go w brzozowym lasku w drodze do oddalonego od Pieniak, o parę kilometrów przysiółka „Maliniszka”(?). Ciała umęczonego przed śmiercią kapłana długo nie pozwalano zszokowanym parafianom pochować. To dodatkowo potęgowało sowieckie barbarzyństwo.
Jakieś trzy lata po opublikowaniu listu – nawiązało ze mną kontakt Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów z Wrocławia, Fundacja im. Św. Andrzeja Boboli, wydawca kwartalnika „Na Rubieży”. Stowarzyszenie prowadzi benedyktyńską pracę zbierania dokumentacji dowodowej na temat zbrodni dokonanych na Kresach Wschodnich. Upomina się o pamięć ofiar. Oczekuje ustalenia sprawców ich ukarania, jest strażnikiem prawd i faktów, często niewygodnych, przeszkadzających coraz to liczniejszym inicjatywom „pojednania”, które chcą nie tyle wybaczyć, co zapomnieć!
Przesłuchania
Kolejnym echem mojego listu były korespondencje od czytelników gazety, zamieszkałych obecnie w okolicach Grodkowa, a także prośba prokuratora Witkowskiego z Krakowa, żebym się zgodził oficjalnie zeznawać w sprawie Huty Pieniackiej. Dla ułatwienia, zostałem wezwany na posterunek Policji w Kietrzu i przez tamtejszego oficera dochodzeniowego formalnie, pod odpowiedzialnością karną za zeznawanie nieprawdy lub ukrywanie prawdy – zostałem przesłuchany. Protokół z tego przesłuchania został wysłany do Krakowa. Nie był to na pewno przypadek, że policjantem mnie przesłuchującym był mąż mieszkanki Babic, miejscowości zamieszkałej przez nielicznych ocalałych z Huty Pieniackiej, a także wypędzonych z Pieniaków, Majdanu Pieniackiego, Wehrebuska Huciska Wehrebuskiego mieszkańców.
Pamięć o tamtych tragicznych wydarzeniach i o straszliwej dacie 28 lutego 1944 r. była w Babicach bardzo starannie przechowywana. Pojechałem do tej, położonej niedaleko Baborowa wsi. Zastałem tam wtedy jeszcze wiele innych osób, pamiętających moich rodziców, nawet ich dawną służącą, której brat był u ojca stangretem panią Marię Czyżewską.
Huta Pieniacka tkwiła w pamięci ludzkiej. Do 2001 roku przesłuchano w śledztwie 84 świadków. Wśród nich wielu mieszkańców powiatu głubczyckiego.
Wstrząsającą relację złożyła pani Stefania Orłowska mieszkanka obecnie Bernacic k/Głubczyc, cudownie ocalała, przeżyła z dzieckiem, ukryta pomiędzy umierającymi w męczarniach, ciężko postrzelonymi przez Ukraińców mężem i bratem. Zmarznięta i głodna wraz z dwuletnią córeczką leżała w śniegu, wokół płonęły domy, stodoły w których żywcem palono ludzi.
Pani Stefania była jedną z uczestniczek w sprawie, która występowała jako osoba pokrzywdzona, a wraz z nią wymienieni byli: Kowalczykowscy, Kobylańscy, Orłowscy, Sowińscy, Sobolewscy, Michalewscy, Bernaccy, Iłowscy, Bąkowscy i inni.
Sanktuarium
W 2002 roku zainicjowałem utworzenie w Babicach, na Opolszczyźnie – sanktuarium pamięci. Będąc wtedy członkiem zarządu powiatu głubczyckiego czułem się szczególnie zobowiązany do działania, które miało o tej zbrodni przypomnieć. Postanowiłem uczcić pamięć tego ludobójstwa poprzez tablicę z odpowiednia inskrypcją. Najlepszym do tego miejscem wydawał mi się kościół, a raczej jego otocznie – mur cmentarny.
Powziąwszy to postanowienie – udałem się do ówczesnego proboszcza w Dziećmarowie ks. Henryka Kuczery, któremu podlegał również kościół pod wezwaniem Św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Babicach. I o dziwo, jakby siła wyższa i wszechmocna wsparła mój projekt… Ksiądz Henryk się tym pomysłem ucieszył. – Z nieba mi pan spadł – wykrzyknął.
Bo wie pan, mam spory problem. Od lat bowiem, dawni mieszkańcy Babic zamieszkali obecnie w Niemczech, głównie w powiecie Holzminden, zabiegają o to, żeby na placu przed kościołem postawić marmurową rzeźbę – „Pietę”, upamiętniającą ich pobyt na ziemi, którą w wyniku przegranej wojny musieli opuścić.
Niestety, moi parafianie – wywodzący się ze Wschodu – nie chcą się za żadne skarby na to zgodzić. Żadne argumenty do nich nie trafiają. Odpowiadają twardo: – To nie my księże proboszczu wywołaliśmy II Wojnę Światową. A wie pan „Pieta” w sam raz mi pasuje, żeby postawić ją tam na przykościelnym terenie, gdzie teraz rolnicy, jak przychodzi pora wykopów przyczepy z burakami stawiają, kościół zasłaniają, tak, że tylko wieże widać. Dom Boży jak folwark wygląda. A teraz to już nie będą mieli wyjścia… i jak chcą mieć tablicę, którą pan proponuje, to będą się musieli również zgodzić na „niemiecką Pietę”.
Tak się i też stało… został osiągnięty swoisty konsensus i w Babicach powstały dwa sanktuaria pamięci poświęcone, tym którzy opuścili swój Heimat – i tym, którzy zostali w imię narkotycznej wizji Samostijnej Ukrainy pomordowani.
Upamiętnienie
Nie obyło się też przy tym bez korowodów z wojewodą, którego komisja ds. pamięci i pomników kręciła nosem na napis o „ludobójstwie”.
Na szczęście, wtedy jeszcze byłem dosyć wpływowym, lokalnym politykiem, wywodzącym się z Rolniczej Solidarności. W Opolu pamiętano mi spektakularne akcje protestacyjne, które miały zastopować sprzedaż PGR-ów dotychczasowym ich kierownikom, więc w obawie przed czymś podobnym komisja wydala jak Piłat stanowisko, że nie mogą zająć stanowiska ze względu na brak czasu (a mieli trzy miesiące z okładem do zastanowienia się).
Przyjąłem to jako urzędową zgodę i na 28 lutego 2002 r. został wyznaczony termin odsłonięcia tablicy.
Odbyło się to bardzo uroczyście. Po Mszy odczytany został przejmujący apel.
Apel
Przywołujemy pamięć ofiar zbrodni ludobójstwa popełnionych przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej zamieszkującej Kresy Wschodnie II RP w latach 1939–1945.
Cześć ich pamięci! Niech spoczywają w pokoju!
Przywołujemy pamięć niewinnych i bezbronnych dzieci, kobiet i mężczyzn zabitych, często w okrutny sposób w ramach czystki etnicznej przeprowadzanej przez nacjonalistów ukraińskich spod znaku 0UN, UPA,14 Ukraińskiej Dywizji SS Galizien w województwach lwowskim, wołyńskim, tarnopolskim, stanisławowskim!
Cześć ich pamięci! Niech spoczywają w pokoju!
Przywołujemy pamięć pomordowanych mieszkańców Huty Pieniackiej Majadanu Pieniackiego, Huciska Pieniackiego, Pieniak, Podkamienia, Mariampola, Wołczkowa, Janowej Doliny, Huty Antonowieckiej, Dominpola, Orzeszyna, Porycka, Gaju, Jadwipola, Ostrówka, Woli Ostrowieckiej, Wiśniowca, Zabawy, Wiecyna, Dunajowa, Białego, Ciermierzyniec, Żupaniego, Lubizny, Chlibowa, Płotnicy, Wołkowa, Pańkowic, Żydaczyna, Kiewierców i wielu, wielu innych miejscowości, których teraz wymienić nie sposób, ale których pamięć jest wśród nas!
Cześć ich pamięci! Niech spoczywają w pokoju!
Pamięć
Odtąd, co roku – w rocznicę zagłady Huty Pieniackiej – gromadzą się w Babicach wokół tablicy Kresowianie, przedstawiciele władz samorządowych, państwowych, żołnierze, policjanci, harcerze, młodzież szkolna i mieszkańcy województwa opolskiego.
Odbywa się wcześniej uroczysta Msza Święta w intencji ofiar, parokrotnie kazanie wygłaszał ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Teraz gospodarzem i strażnikiem Sanktuarium Kresowej Pamięci w Babicach jest samorząd gminy Baborów.
– Nam dopiero od niedawna pozwolono o tym mówić. A zupełnie świeża sytuacja, że możemy tutaj przyjeżdżać. Może ta otoczka nie jest zbyt ładna dzisiaj. Tutaj nikt nie mordował Ukraińców, tutaj mordowani byli Polacy. Także te flagi to tutaj są, delikatnie rzecz ujmując, przynajmniej niesmaczne. Tutaj stała się rzeź dokładnie w drugą stronę, a ktoś tu się próbuje nas czepiać, że my tu przyjeżdżamy. Po co my tu przyjeżdżamy? To jakieś dziwne takie pytania. Po co ja tutaj przyjeżdżam? No do babci… – mówił Józef Bernacki, mieszkaniec Poznania.
https://www.facebook.com/stachwody/videos/2023216914374462/?hc_location=ufi