Wydawać by się mogło, że genealodzy bardzo cenią swoich przodków, skoro z tak wielkim zapałem, zaangażowaniem, poświęcając czas i pieniądze gromadzą informacje o nich. Czasem widzimy pięknie wyeksponowane zdjęcia przodków, ale tylko czasem. Łatwo powiedzieć, że po prostu nie mamy miejsca w małych mieszkaniach na zawieszenie obrazów/portretów przodków lub że nawet takich pamiątek nie posiadamy. W tym miejscu od razu przychodzi na myśl słynąca z ciasnoty pomieszczeń Japonia, a w ślad za nią Chiny, Wietnam. Tam jest nieprawdopodobnie ciasno. A mimo to…
W Japonii (podobnie jak w Chinach czy Wietnamie) rodzina ma znaczenie religijne i kultywowany jest kult przodków, kult pamięci o zmarłych. Dom był zawsze centrum praktyki religijnej przed rodzinnymi ołtarzykami ustawionymi ku czci przodków. Domowe ołtarzyki są charakterystycznym przejawem kultu przodków. Przodkowie są „kami” – egzystują nie w innym świecie, ale w świecie natury i w życiu istot ludzkich. W naszym kręgu kulturowym hołd zmarłym przodkom wyrażamy w pielęgnacji grobów i modlitwach za zmarłych, wypominkach czy mszach i odpustach w ich intencji. Z kolei adwentyści poszukują przodków i to nie tylko swoich wierząc, że mogą im przynieść zbawienie poprzez przeprowadzenie obrzędu chrztu na osobie zmarłej za pośrednictwem żywej osoby. W ramach obrzędu osoba żyjąca, działająca jako pośrednik, przyjmuje chrzest przez zanurzenie w imieniu i na rzecz osoby zmarłej tej samej płci. To wyjaśnia dlaczego adwentyści podejmują trud mikrofilmowania informacji o osobach – potrzebują imion i płci aby być w stanie ich ochrzcić nawet po ich śmierci. Ale to tylko ciekawostki ze świata.
A u nas, jak już można zauważyć w większości domów, znikają święte figury, znikają zawieszone na ścianach obrazy rodziców i dziadków. Sam pamiętam, że u babci wisiały nie tylko obrazy święte ale też pamiątki komunijne i obrazy jej dzieci. Ale jej dzieci (w tym moi rodzice) już nie mają zawieszonych obrazów… (ja też nie). Czy pojawił się wstyd pokazywania przodków? Czy może szkoda im ścian na wbicie haczyka na obraz? Czy szkoda pieniędzy na ładną ramę i dobrą reprodukcję zdjęć? Czy z naszymi odkryciami schodzimy do piwnicy i tam je chowamy przed światem? Czy jedyne co prezentujemy to liczba „mam 1234… osób w drzewie”? Czy każdy polski genealog powinien odbyć genealogiczną pielgrzymkę do krajów Wschodu? Na ile jesteśmy genealogami dla przodków, na ile dla rodziny a na ile tylko dla siebie? Czy nasza genealogia jest tylko egoistycznie „nasza” czy też jest wyrazem hołdu dla przodków? A może to tylko sport i przodkowie nie są w tym istotni?
Wiele tych pytań… i może nawet wydają się śmieszne w połączeniu z kultem przodków w Japonii czy Chinach. Śmiech gaśnie, gdy uświadomimy sobie, że w naszym systemie prawnym jak najbardziej funkcjonuje kult przodka, a konkretnie kult pamięci o zmarłym. Polski Sąd Najwyższy orzekł, że „kult pamięci o zmarłym stanowi samoistne dobro osobiste jego bliskich”. Tak więc nie tylko pamięć o przodkach, ale też cała otoczka w postaci pamiątek po przodkach stanowi nasze dobro osobiste. Nie ma zatem wątpliwości, że powinniśmy o własne dobro dbać, a dbamy o nie pielęgnując pamięć i pamiątki po przodkach.
Szczególnym przejawem ważności przodków jest troska o zmarłych i dbałość o groby. Troska o zmarłych to pamięć o nich, zachowywanie rocznic z nimi związanych, troska o osiągnięcie przez nich tego, w co wierzyli, czyli modlitwa za nich i zamawiane Msze Św. w ich intencji. To znacznie prostsze niż dbałość o groby zwłaszcza, gdy są w odległych miejscowościach. Opuszczone, zaniedbane groby krzyczą wprost „potomkowie nie dbają o przodków!”. O tym kim są dla nas przodkowie, najlepiej świadczą groby naszych przodków.