Zapamiętany obrazek
Babci
sad słońcem malowany
biała chata ustrojona
kolorowymi okiennicami
w czapie ze strzechy
z piórkiem dymu
zatkniętym w kominie
krzywy płot wrośnięty w ziemię
pod ciężarem glinianych garnków
na przyzbie okryta chustą
siedzi pamięć minionego czasu
przebiera w palcach
koraliki różańca
liczy tych którzy odeszli
Taki obrazek zapamiętałam z dzieciństwa.
Pod kuchennym oknem w domu Dziadków w Uninie był kwiatowy ogródek. Kosmosy, malwy, nagietki, aksamitki… Jednak najbardziej utkwiły mi w pamięci rosnące w nim kępy floksów czyli płomyków cieszących oczy kolorami i zapachem i dalie zwane przez babcię georginiami, ze swoim bogactwem kolorów i kształtów. Moimi ulubionymi były żółte o ogromnych, wielkości talerza kwiatach i takie malutkie z czerwonymi kwiatami w kształcie pomponów, w których zdarzały się pojedyncze białe płatki. Dlaczego ten ogródek jest dla mnie taki ważny? Przecież na tle innych wiejskich ogródków niczym szczególnym się nie wyróżniał. Może tylko tym, że zawsze był wypielony i zadbany. Jednak jest powód, dla którego tak było.
W letnie wieczory Babcia wychodziła do tego ogródka odmawiać różaniec. Siadała na przyzbie domu twarzą w kierunku widocznych wież kościoła w Garwolinie i modliła się.
Choć pamiętam Babcię Józię w różnych sytuacjach to ten zapamiętany obrazek jest dla mnie najważniejszy.